Wszystkie smaki kina – 85. „Gorączka złota” (1925)

7183102.6Gorączka złota powszechnie uważana jest za najlepszy film Chaplina – jego swoiste opus magnum, w którym zawiera się cały jego stosunek do świata i który jest kwintesencją jego humoru. Sam reżyser ten właśnie film ze wszystkich swoich dokonań lubił najbardziej i miał ponoć u schyłku życia powiedzieć, że gdyby miał być zapamiętany jako twórca filmowy, to właśnie jako autor Gorączki złota. Czy jest to rzeczywiście najlepszy film Chaplina i słusznie zasługuje na miano bezdyskusyjnego arcydzieła – tu miałbym pewne wątpliwości, bo choć film wciąż świetnie sprawdza się jako komedia i nadal zachwyca niebywałym wyczuciem dramaturgicznym, to zachwycić się nim tak, jak np. Generałem czy Portierem z hotelu Atlantic jednak nie potrafię. Gorączka złota to jednakże film znakomity, zrealizowany po mistrzowsku i pełen wspaniale skonstruowanych scen, spośród których przynajmniej kilka zapisało się złotymi głoskami w historii kina.
Każdy, nawet ci, którzy filmu nie widzieli, kojarzy pewnie scenę, w której grany przez Chaplina tramp zjada na obiad ugotowanego buta, a sznurówki wciąga niczym  makaron – mamy tu całego Chaplina, który najbardziej nawet dramatyczną sytuację potrafi opowiedzieć z typowym dla siebie humorem. A tego w Gorączce złota nie brakuje…

Czytaj dalej

Wszystkie smaki kina – 51. Brzdąc (1921)

7183101.6Jeśli Zmęczona śmierć jest pierwszym autentycznym arcydziełem kina, to chaplinowski Brzdąc jest zaraz drugi w szeregu, ma jednak nad filmem Langa pewną przewagę: nie było chyba przed Brzdącem filmu, który z dzisiejszej perspektywy oglądałoby się tak dobrze i który dla współczesnego widza byłby, na swój sposób, tak przystępny i łatwy w odbiorze. Wszystkie wcześniejsze wielkie i ważne filmy wymagają jednak odpowiedniego podejścia i zaakceptowania pewnych reguł, jakimi rządzi się kino nieme, zwłaszcza to sprzed lat 20. jeszcze. Inaczej Brzdąc, którego ogląda się dziś właściwie jednym tchem, jest bowiem najlepszym jak do tej pory przełożeniem możliwości narracyjnych i formalnych kina niemego na film pełnometrażowy, a przy tym znakomitym przykładem wyważenia wątków komediowych i dramatycznych, które składają się na jeden z najbardziej poruszających i zabawnych zarazem filmów swoich czasów. Brzdąc to bowiem nie tylko wypadkowa tego, do czego od samego początku zmierzało kino, ale też punkt zwrotny – film, od którego kino zaczęło przemawiać do widza w nowy, bardziej nowoczesny sposób, a mistrzowie komedii – Lloyd, Keaton i sam Chaplin – ostatecznie przestawili się z seryjnego produkowania krótkometrażówek na tworzenie bardziej dojrzałych, przemyślanych produkcji pełnowymiarowych, co w kolejnych latach miało zaowocować prawdziwym wysypem wspaniałych filmów, wśród których znalazło się kilka arcydzieł tej miary, co Generał czy Gorączka złota.
Wszystko zaczęło się jednak od Brzdąca

Czytaj dalej

Wszystkie smaki kina – 22. Charlie żołnierzem (1918)

6974175.6Charlie żołnierzem to chyba najlepsze dzieło Chaplina z „epoki” sprzed Brzdąca – i zarazem bodaj pierwszy film wojenny w dziejach kina, razem z trampem lądujemy bowiem w samym sercu działań zbrojnych w czasie I wojny światowej. Że jednak nie będzie to typowe kino wojenne wiemy od samego początku – już pierwsza scena musztry rekrutów pokazuje nam, że Charlie nie poradziłby sobie raczej w towarzystwie bohaterów z Full Metal Jacket. Okazuje się jednak, że wszystkie przymioty trampa, z pozoru skazujące go od razu na pewną śmierć w wojennym boju, okazują się być jego główną bronią. Czego się jednak spodziewać po slapstickowej komedii, która wojenną scenerię wykorzystuje jako tło do zaprezentowania całego mnóstwa gagów, spośród których kilka to pomysły najwyższej próby. Charlie żołnierzem nie jest jednak tylko głupiutką, acz zabawną komedyjką – to także najlepszy pod względem realizacyjnym z dotychczasowych filmów Chaplina, z masą świetnych pomysłów inscenizacyjnych, świadomym stosowaniem montażu, który w kilku partiach filmu doskonale buduje dramaturgię (tej jest bowiem całkiem sporo!), a także przemyślaną, pomysłową kompozycją – oto bowiem w finale okazuje się, że wszystkie wojenne wyczyny głównego bohatera są jedynie snem, na powrót budzi się on bowiem w zalanej wodą pryczy – tuż po tym, jak obwołano go wojennym bohaterem. Zabieg ten z jednej strony tłumaczy wszelkie nieprawdopodobieństwa fabularne przygód trampa na wojnie, z drugiej bierze całą historię w wielki nawias – przez co jej komediowy charakter zdaje się jeszcze bardziej uzasadniony. Śmianie się z wojny, czy nawet łączenie wojny z elementami komediowymi, wydawało się wszak w 1918 roku śmiałym posunięciem. W praktyce okazało się jednak, że film ten był największym dotychczasowym sukcesem Chaplina, a nie doczekał się wysypu kontynuacji i naśladownictw chyba tylko dlatego, że… wojna skończyła się tuż po premierze…

Czytaj dalej

Wszystkie smaki kina – 21. Pieskie życie (1918)

7059686.6Pieskie życie warto zobaczyć dla jednej choćby, trwającej niespełna dwie minuty sceny – oto główny bohater, typowy chaplinowski tramp, ogłusza ciężkim narzędziem jednego z rabusiów, a następnie, ukryty za kotarą, z wielką zręcznością manipuluje jego ciałem, żeby wyłudzić od drugiego rabusia, wspólnika ogłuszonego, pochodzące z napadu pieniądze. To jeden z najlepszych i najzabawniejszych gagów w całej twórczości Chaplina i prawdziwy majstersztyk realizacyjny, w czym zasługa tak wcielającego się w ogłuszonego oszusta Buda Jamisona, samego Chaplina, który tworzy tu jedną z najciekawszych swoich ról z krótkometrażowych produkcji, jak i zgrabnej inscenizacji. To najlepszy gag w całym filmie, Pieskie życie obfituje jednak w mnóstwo pomysłowych i zabawnych scenek, z pełnym dynamiki finałem na czele. Po 1916 roku Chaplin kręci już znacznie mniej filmów, co jednak przekłada się na ich jakość – o ile z wcześniejszych kilkudziesięciu produkcji naprawdę wysoki poziom prezentuje ledwie kilka, o tyle począwszy od Imigranta Chaplin nie schodzi już poniżej pewnego poziomu. Pieskie życie, znane też jako Psia dola, nie jest co prawda jego najlepszym z krótkometrażowych filmów, ale na pewno jest najzabawniejszym z dotychczas nakręconych – bo nie w pomysłowej fabule i znakomitej realizacji tkwi siła tego filmu, a w nieskrępowanej niczym rozrywce i gagach, które wciąż śmieszą.

Czytaj dalej

Wszystkie smaki kina – 18. Imigrant (1917)

7438703.6W 1917 roku Chaplin miał na swoim koncie już ponad 50 krótko- i średniometrażowych obrazów (+ niezbyt udany długometrażowy Zabawny romans Charliego i Loloty) i był jedną z największych i najpopularniejszych gwiazd kina. Wiele z jego pierwszych filmowych prób broni się do dzisiaj i wciąż bawi (choćby Charlie bokserem i Spokojna ulica – niewątpliwie najlepsze jego wczesne filmy), wiele jednak mocno się zestarzało – nie zawsze humor jest równie celny, w wielu widać też brak pomysłów (trudno się dziwić, ilość wszak rzadko idzie w jakość). Jakkolwiek Chaplin stworzył dzięki nim nową jakość w kinie i wykreował pierwszego bohatera, który zawładnął masową wyobraźnią – nieporadnego trampa (włóczęgę), który nie tylko śmiesznie wygląda (ten wąsik, laseczka, melonik i specyficznie noszone buty), ale co raz też wpada w – oczywiście – tarapaty. Nie osiągnąłby jednak takiej popularności – i nie byłby tak ceniony do dziś – gdyby chodziło tylko o czysty slapstick (który, trzeba przyznać, zdarzało mu się stosować po mistrzowsku), siła jego filmów było bowiem umiejętne łączenie autentycznie śmiesznej błazenady z pełnym sympatii i ciepła przedstawianiem człowieka pokrzywdzonego pochodzącego z nizin społecznych. Bawić do łez, a przy tym autentycznie wzruszać – to wielka sztuka, którą najlepiej w pierwszych latach twórczości Chaplina widać w nakręconym w 1917 roku Imigrancie (znanym też jako Emigrant).

Czytaj dalej